Już po raz drugi udało się nam wybrać na plecakową wyprawę do Chin. Tym razem naszym celem były trzy tzw. klasztory walczące, Shaolin, Wudagn i Emei. Oprócz tego odwiedziliśmy kilka wspaniałych rezerwatów przyrody, m.in. Park Narodowy Zhangjiajie, który stanowił inspirację dla twórców świata Avatara, czy Congyen Shan, święte góry, pośród których rozrzucono dziesiątki klasztorów i świątynek. Wędrując po miasteczkach i wsiach chińskich (ostrożnie, miasteczko chińskie może mieć 2 mln mieszkańcówJ) mogliśmy zobaczyć, jak dziś wygląda życie zwykłych Chińczyków, których często szeroko reklamowany przez rząd ChRL dobrobyt raczej nie dotyczy… Nie mniej jednak są to często bogate we własną, unikalną tradycję regiony, które nie leżą na głównych szlakach turystycznych. Trzeba za nimi nieco poszperać, ale wartoJ. Oczywiście, najwięcej czasu spędziliśmy w klasztorach i kompleksach świątynnych walczących mnichów, mniszek i świeckich adeptów chińskich sztuk walki w Shaolin, Wudang, i Emei. Tu mogliśmy się przyjrzeć nie tylko ich treningom, ale i zwykłemu, codziennemu życiu. Jak się okazuje, coraz więcej osób z kręgu europejskiego decyduje się na jakiś czas oderwać się od „zachodniego” życia i odwiedzić np. pustelnie mnichów taoistycznych w Wudang czy trenować pod okiem mnichów w Shaolin. I choć często jest to bardzo „przyspieszony” kurs, chętnych nie brakuje.
Po ponad miesięcznej wędrówce wróciliśmy do Polski z planami na następną wyprawę do Państwa Środka… Bo, jak mówią: „chodzenie po bagnach wciąga”…
Stenia i Piotrek Markowscy